środa, 7 grudnia 2011

Drukpa Kunley

4. O TYM, JAK DRUKPA KUNLEY WALCZYŁ Z DEMONAMI BHUTANU
W międzyczasie Drukpa Kunley przybył z Nangkatse, aby odszukać swoją strzałę. Przekroczył przełęcz Phari Tremo-La i zszedł do południowych dolin, prawdziwego schronienia ludzi. Pomiędzy Phari a Paro, przy skale Wodo, napotkał kilku obozujących tam podróżnych, i zapytał, czy może przyłączyć się do nich na noc. Wskazali mu wejście do jaskini. Zanim usnęli, usłyszał ich mamrotanie: "Miej litość nad nami, Panie Demonów Wodo."
Zanim Lama usnął, powiedział do siebie: "Czyż sam mogę być miłosierny?"
W środku nocy obudził go zawzięty demon, którego włosy unosiły się za nim na wietrze.
- Kim jesteś, aby mówić o litości? - domagał się odpowiedzi - Czy posiadasz coś szczególnego?
- Mam to - odrzekł Lama - pokazując demonowi swego twardego jak stal penisa.
- Ach! On ma głowę jak jajko, trzon jak ryba, a podstawę jak świński ryj - wykrzyknął demon - Cóż to za dziwaczna bestia?
- Zaraz ci pokażę, co to za bestia! - rzekł Kunley i wprawił w ruch swój Płomienny Piorun Mądrości.
Uderzył demona w usta, miażdżąc mu zęby; ten czmychnął, ale następnie powrócił z pokojowym nastawieniem umysłu. Lama objaśnił mu Nauki i po daniu zapobiegawczych ślubowań, zobowiązał go do służenia Buddom. Odtąd demon z Wodo nie wyrządzał już szkody podróżnym.
Poniżej Shinkharab (w stronę Paro), Lama udał się do miejsca, o którym wiedział, iż zamieszkiwały je demonice, pożerające ludzkie ciało. Zaczekał pod drzewem i na koniec demonica przystąpiła do niego pod postacią pięknej kobiety.
- Skąd przybywasz? - zapytała.
- Z Tybetu - powiedział jej Lama. - A ty? Gdzie mieszkasz i co tutaj robisz?
- Żyję na przełęczy - wyjaśniła. - Zeszłam w dolinę, aby znaleźć sobie coś do zjedzenia i ubrania.
- Co jesz i w co się odziewasz? - spytał ją Lama.
- Jem ludzkie ciało, a odziewam się w ludzką skórę! - odparła z groźbą.
- Więc odziej się w to! - powiedział Lama, rozwijając swój napletek i okrywając nim dziewczynę. - W przyszłości może cię zmoczyć deszcz w lecie, a w zimie zmrozić lód!
Demonica stała się całkowicie bezradna, zobowiązana przez błogosławieństwo Lamy.
Lama Kunga Legpa zdecydował związać ślubowaniami Demona z Wong Gomsarkha (w rejonie Thlmphu), który groził wyniszczyć jego mieszkańców.
Z ukrytego poniżej doliny, niedostępnego miejsca, ten jadowity Wężowy Demon terroryzował ludzi żyjących na przyrzecznych terenach, porywał ich nocą, aż pozostała tam tylko jedna stara kobieta.
Kunley wkroczył na terytorium demona i położył się, używając swojego łuku, strzał i długiego miecza jako poduszki; obok siebie umieścił naczynie z tsampą, wciągnął brzuch, nieco tsampy rozsmarował na tylniej części ciała, czym pobudził erekcję. Leżąc na plecach, odpoczywał i oczekiwał na demona, który wkrótce nadszedł.
- Adzi! Adzi! - wykrzyknął demon - Cóż to jest? Nigdy nie widziałem czegoś podobnego! Ale może nadaje się to do zjedzenia.
Zawołał głośno na służące mu duchy żywiołów, które natychmiast pojawiły się w nieprawdopodobnej ilości, jak muchy nad zgniłym mięsem. Niektóre z nich myślały, że ciało jest martwe, lecz inne sądziły, że wciąż żyje.
- Lepiej nie jedzmy tego, dopóki nie stwierdzimy, co to właściwie jest - rzekł Diabeł Phuya - Ciało jest ciepłe, więc nie może być martwe; nie oddycha, a zatem nie jest żywe. W naczyniu jest tsampa, więc nie mógł umrzeć z głodu, brzuch ma pusty, nie mógł więc umrzeć z przejedzenia; pod głową trzyma broń, wygląda więc to na nieoczekiwaną śmierć ze strachu. Jego penis jest w ciągłej erekcji, zatem niedawno musiał być jeszcze żywy; w odbytnicy widać robaki, więc nie mógł umrzeć dzisiaj. Cokolwiek to jest, wydaje się być dla nas nieodpowiednie. Powinniśmy go zostawić.
- Cokolwiek zrobimy - powiedział Wężowy Demon - powinniśmy zjeść dzisiaj tę starą kobietę. Spotkamy się pod drzwiami jej domu o zmroku.
Po wyrażeniu zgody na ten plan, demony zniknęły.
Lama wstał i udał się do domu staruszki.
- Jak się miewasz, stara damo? - powitał ją.
- Witam cię - odparła - choć sama jestem w rozpaczy.
- Co się stało? - pocieszał ją Lama - Opowiedz mi o tym.
- Byłam niegdyś bogata - powiedziała - Lecz odkąd żaden Budda, ani Adept nie postawili swej stopy w tej ubogiej, leżącej na uboczu dolinie, demony wpadły w szał i zaczęły porywać ludzi i bydło. Sama nie spodziewam się przeżyć najbliższej nocy. Ty jesteś świętym człowiekiem i nie musisz tutaj pozostać. Odejdź, jeśli możesz, lub zostaniesz za życia zjedzony. Jeśli nie będzie mnie tutaj jutro, będziesz mógł zabrać z domu wszystko, co wartościowe, do utrzymania siebie lub w celu rozdzielenia wśród biednych.
W ten sposób wyraziła swą wolę.
- Nie jest tak źle, jak przypuszczasz - powiedział jej Lama - Zostanę tutaj w nocy z tobą. Czy masz choć trochę czungu?
- Mam, ale drobni bogowie i demony wykradli mu wilgoć - odparła - Nie wiem, czy w ziarnie pozostał jeszcze jakiś smak.
- Przynieś, to zobaczę - powiedział.
Lama pił, kiedy noc zapadła i u drzwi pojawiły się demony.
Załomotały w drzwi, a stara kobieta zaczęła krzyczeć w paroksyzmie strachu.
- Zostań tutaj - nakazał jej Lama - Zajmę się tym.
Schwycił w dłoń swój nabrzmiały penis i wypchnął go przez dziurę w drzwiach, dość dużą na to, aby pomieścić pięść i ten Płomienny Piorun Mądrości wepchnął w rozwarte czerwone usta, wybijając cztery zęby górne i cztery dolne.
- Coś uderzyło mnie w usta - dziko zawył demon i pierzchnął tarasami w dół, do rzeki w dolinie, aż dopadł jaskini zwanej Zwycięską Chorągwią Lwa, gdzie mniszka imieniem Lotosowe Samadhi siedziała w głębokiej medytacji.
- Naldziorma! Coś niesamowitego uderzyło mnie w usta - wrzasnął zdyszany.
- W porządku, gdzie się to zdarzyło i skąd przybyło? - spytała.
- Było to u starej kobiety w domu Gomsarkha. Jakiś dziwny człowiek, ani świecki, ani mnich, uderzył mnie płonącym żelaznym młotkiem - demon z trudem chwytał powietrze.
- Zostałeś uderzony magicznym przyrządem - powiedziała mu mniszka. Ten typ rany nigdy się nie goi. Jeśli w to wątpisz, spójrz.
Podniosła spódnicę i rozwarła nogi. - Tę ranę spowodowała ta sama broń. Nie można jej uleczyć.
Demon włożył tam swój palec i uniósł go do nosa.
- Akha! kha! Ta rana jest zgniła i przypuszczam, że z moją stanie się to samo - jęknął. - Co mam uczynić?
- Posłuchaj mnie, a powiem ci - rzekła mniszka - Wracaj do człowieka, który ci to zrobił, jeszcze tam jest. Nazywa się Drukpa Kunley. Ofiaruj mu swoje życie i ślubuj nigdy nie szkodzić żyjącym stworzeniom. To być może cię wyleczy.
Demon przyjął tę radę i powrócił do domu, gdzie oczekiwał go Lama. Skłonił się przed Lamą i powiedział:
- Jestem do twojej dyspozycji. Ofiaruję ci swoje życie.
Lama położył swój Piorun na głowie demona i wyświęcił go na świeckiego praktykującego, wiążąc go niższymi ślubowaniami. Nadał mu imię Wół-Diabeł i obdarzył go tytułem Strażnika Dharmy. Nawet dziś jest on Mistrzem Gomsarkha i ciągle składa mu się ofiary.
Przechodząc powyżej doliny rzeki Lhangtso, Lama ujrzał przerażającą postać Demonicy Lhadzong, która ukazała mu się odziana w absurdalny, niekonwencjonalny ubiór. Natychmiast wzniósł swój Płomienny Piorun Mądrości do góry, a ona, nie będąc w stanie znieść widoku tej magicznej wieży, zmieniła się w Jadowitego Węża. Lama postawił stopę na jej głowie i zamienił w kamień, który dziś jeszcze można ujrzeć w połowie głównej drogi.

piątek, 25 listopada 2011

Homework

Zadanie domowe cz.1
Słoiczek na krem.

wtorek, 15 listopada 2011

Dharma

Perła mądrości
Źródło ma w prawdzie
Jak dojść do wnętrza
Nie ufać warstwie

Jak mądrość ocalić
W świecie ślepej wiary
Zwątpić w kolory
Początek jest stary

Jak siebie ocalić
Wśród nauk tysięcy
Dać światu blask perły
Szukając czegoś więcej

Świat bez iluzji
Pełen jest cierpienia
Lecz żadna z nich
Tego nie zmienia

Perła mądrości
Kolorowe szkiełko
Mądrość w jej wnętrzu
Na zewnątrz świecidełko

Gdy poznajesz nauki
Myśl czego się uczysz
Czy podważysz słowa
Wszak nie jesteś głupi

Pomyłki wszak czasem
Po to są celowe
By rozróżnić perłę
Od tego co ma w sobie

Dharma zaś uczy korzyści iluzji
Co jest iluzją dla autora - buddy

poniedziałek, 14 listopada 2011

Komentarze

Motto:
Budda uczynił zasadą swojego życia unikanie bezcelowych i niepotrzebnych dyskusji.
Czy jest sens komentowania czegokolwiek w ogólnie dostępnych tabloidach, artykułów i newsów sieciowych periodyków? Kogo interesuje zdanie przeciętnego Kowalskiego sprzed powiedzmy 3 lat na portalu sportowym? Dla kogo był ten post - czy udowadniał piszącemu, że ma na cośkolwiek wpływ i że jego zdanie też się liczy? Z jakim efektem? Czy brak efektu był wart poświęconemu czasowi na komentowanie? Kłótnie o to czy np. produkty Apple są lepsze od Microsoftu? Czy faktycznie nie było efektu... Poza subiektywnym doznaniem satysfakcji z udowodnienia sobie, że ma się coś do powiedzenia? Poza subiektywną wiarą, że moje zdanie się liczy? Czy lepiej zatem milczeć?
Wolter by się na pewno z tym nie zgodził.
Czasem mam wrażenie że każda informacja dochodząca z otoczenia jest ważna, choć interpretacja każdej nie jest zazwyczaj poprawna, choć może dopiero po latach docierają do umysłu pewne prawdy z nią związane. Czasem jest to przypomnienie sobie urywka filmu, książki, wiadomości... Informacji która wydaje się ważna z subiektywnego punktu widzenia w celu dalszego rozwoju lub - nieco bardziej sensownego - wpłynięcia na rzeczywistość. Czasem drobne prawdy są ważne w celu znalezienia większej całości, zaś to co tu się liczy to czas. Czas poświęcony danej kwestii. Czas poświęcony np. na komentarze które mało kto czytuje, może poza zainteresowanymi autorami komentowanych artykułów i wiecznie szukających adwersarzy negaczy postawionych tez, marnujących zarówno czas swój jak i innych na niekreatywne rozważania. Czy lepszy jest iPod czy jakiś inny gadget. Zwłaszcza, gdy w tym samym czasie ktoś gdzieś jest torturowany, umiera z głodu, jest zamykany w więzieniu za jakiś głupawy komentarz w niezbyt odpowiednim towarzystwie.
Po co zatem komentować treści, których autorzy zmienią je co najwyżej odrobinę jeśli zwróci im się uwagę na rażące błędy ortograficzne czy merytoryczne? A i to nie zawsze.
Nie wiedząc nic odkrywać to co dawno odkryte.
W informacyjnym szumie który mnie otacza, dostrzegam tylko to co zostaje wybrane, drobną cząstkę całości, która zniechęca do poszukiwań. Bo już gdzieś to już jest. Więc po co samemu jeszcze poszukiwać? Mentalna starość świadomości zrozumienia. Subiektywna i zwodnicza.
Patrząc w moje "okienko na świat" stwierdziłem, że zbyt łatwo dotknąć oceanu nie dochodząc nawet do źródła w swoim własnym mieście. To mało odkrywcze. Ale czasem łatwiej skomunikować się z osobą na drugim końcu świata, niż z własną rodziną.
No i po co ja to piszę? Miało być o komentarzach.
Komentarzach i urywkach wypowiedzi na które mnóstwo osób marnuje czas wykazując się przed sobą własnym "ja" i starając się w większym lub mniejszym stopniu wpłynąć na innych interlokutorów, czytelników danego artykułu. Widząc jakiś cel - błąd lub prawdę zawartą w tekście z którymi chce się zgodzić lub poróżnić. Zaiste ciekawe czy aproksymując zgody i negacje zawarte w komentarzach do pojedynczego artykułu wynikałoby z nich jak ogólnie wykrój świata widzi dany tekst? Niestety w obecnych czasach trzeba by do tego dodawać poprawki na płatnych kłamców i propagatorów czy to marek czy politycznych opcji.
Jakoś umknął mi cel pisania tego posta...
No tak.
Pozostało smutne, bezcelowe wpatrywanie się w ekran i klawiaturę laptopa przy dźwiękach internetowego radia nadającego cośtam cośtam Vivaldiego.
Jutro trzeba kupić nową "żarówkę energooszczędną" czyli świetlówkę z gwintem E27.
A dziś kolejny dzień samotnego marnotrastwa życia przy jakiejś gierce, filmie czy serialu...
Bez komentarza.

niedziela, 2 października 2011

Przed i po

Sobota, wieczór przed zajęciami:
  • "Green Lantern"
  • "Transformers 3"
  • "Impostor"
Niedziela wieczór, po zajęciach.
Wnioski:
  1. Wiedza o tym co to jest i do czego służy sekstans wkrótce zaginie - 20% grupy z prowadzącą włącznie, dającą ćwiczenie z bezludną wyspą, ma o tym niejakie pojęcie
  2. Najszybciej zajęcia z ekonomiki prowadzą nauczyciele nie pracujący w zawodzie
  3. Trzeba kupić sobie czarny flamaster i powycinać śliwki na rysunek i liternictwo (oraz inne takie)
  4. Czasem ma się powtórkę z rozrywki gdy prowadzącemu pomylą się podstawy ekonomii z ekonomiką
Rysunek i liternictwo zapowiada się interesująco.

poniedziałek, 12 września 2011

Mozart

Afirmacja: "okruch drąży skałę"
Wizualizacja: wiele wirujących, płonących run "kenaz"
Kamień: karneol

czwartek, 1 września 2011

Dowcip dnia

Jak zająć programistę?
- Przeczytaj zdanie poniżej.
- Przeczytaj zdanie powyżej.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Woody

a życie płynie
codziennym koszmarem
roli radosnych
śpiewaczych treli
i milnie z nocą
figowych łusek
obdarowanych
bananowych czubków

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Onirycznie

a ja snem w odmęcie
błakam się
w zamęcie
   myśli
    słów
      szerokich
    wąskich
  wnet
złowiłem smoka
na powab jedwabiu
na zapach łusek
wody z kranu
gdzie
   teraz
   gubię
 swoją
formę
normę
zastałej
  iluzji
paragrafu
nocy

środa, 3 sierpnia 2011

Bezruch

Słowa zatarte w mych myślach
Snują się w mroku istnienia
Cień skrywa prawdy iluzji
Skłaniając do zapomnienia
Szukając magicznych rozwiązań
Niknę w ciemności świata
Pragnąc zdrowia i szczęścia
Niszczę i siebie i kata
Mijam wymiary przestrzeni
Zamykam oczy przez chwilę
Ból egzystencji trwania
Sen i jawę wciąż mylę
Gdzieś na ścieżkach przeżycia
Uśmiecham się z rzadka czasem
Kolce róż pod stopami
Z pajęczynowym atłasem
Odchodzę w muzykę ciszy
Z przedwieczną mantrą jedynie
Pustka za mną przede mną
Wciąż rodzę się w miejscu i ginę

wtorek, 2 sierpnia 2011

Zbroja wadżry

Protection Wheel Vajra Armour (Dorje Gotrab) Mantra
HUM VAJRA PHAT
OM PEMA SHAWA RE PHAT
NEN PAR SHIG
NAGA NEN
TAD YA THA
SAWA
BE RE TA
HANA HANA
VAJRA NA
RAJA RAJA
SVAHA
Common Pronunciation
HUM VAJRA PHAT
OM PADMA SHAVARI PHAT
NÄN PAR SHIG
NAGA NÄN
TADYATHA
SARVA
BIRITA
HANA HANA
VAJRA NA
RAKSHA RAKSHA
SVAHA

poniedziałek, 11 lipca 2011

Sprawozdanie

W ramach przeglądania staroci znalazłem sprawozdanie ze studiów z wycieczki do huty. Ku pamięci.
IV TiI, gr. 4
Sprawozdanie z wycieczki do huty „Katowice” 20.12.2001
Dzień wycieczki wydawał się być mroźny, a przynajmniej tak zdawał się określać go termometr wskazujący parę-naście stopni mrozu. Rzeczywistość okazała się być jednak o wiele gorsza.
Po dotarciu do huty, oczekując na przybycie osób mających oprowadzić nas po zakładzie pracy, staliśmy wystawieni na obstrzał spojrzeń bacznie obserwujących nas portierów-strażników. Zapewne obawiali się oni, że a nuż, uda nam się wynieść jakiś złom I gatunku (np. walec), który miast jako wkładka do konwertera, trafi na najbliższe składowisko złomu, a stamtąd powróci już jako złom II gatunku (nadający się tylko do stali konstrukcyjnych). Wiadomo – jak student chce, to potrafi – a nas była siła. Choć dość przemarznięta i marząca o dodatkowej parze skarpetek – to jednak siła.
Wreszcie doczekaliśmy się. Po kilkunastu minutach dotarli do nas przewodnicy i zostaliśmy zaprowadzeni do autobusu (po uprzednim wpisaniu siebie i znajomych na listę obecności), w którym ulitowano się nad nami i włączono ogrzewanie. Fakt, że nie na tyle, by z szyb zniknęła gruba na 2mm warstwa szronu (kogo miałoby interesować co jest na zewnątrz?), ale wystarczająco aby w środku zaczynało robić się ciepło i przytulnie. Gdy zaczynaliśmy mieć nadzieję, że już tak pozostanie – autobus ruszył i rozpoczęło się zwiedzanie (nic co piękne, nie trwa wiecznie).
Wjechaliśmy na, jak stwierdził „pan z mikrofonem”, Drogę Królewską, po której nie tacy jak my już jeździli. Zostaliśmy uświadomieni, co do kilku ważnych dat z historii huty – między innymi do daty budowy (1972) oraz daty pierwszego spustu (1976), jak również uzyskaliśmy informacje na temat wielkości sieci dróg bitych (150km) i kolejowych (250km).
Pomimo niezwykłej chęci ujrzenia z zewnątrz budynków stanowiących integralną część zakładu – jak np. wydział głównego mechanika (po lewej) czy też wielki piec nr 1 (również po lewej, 2min później), a barwnie opisywanych w trakcie przejazdu przez przewodnika, nie mieliśmy na to szansy ze względu na pokrywającą okna lodową skorupę. Udało się nam jednak dowiedzieć, iż surowce wykorzystywane później w produkcji surówki, takie jak ruda, koks czy kamień wapienny składowane są na pryzmach, na których właściwe sobie funkcje pełnią zwałoładowarki. Wykorzystywany koks pochodzi w 90% z koksowni, a ponieważ nie może być on zbrylony, jest najpierw kruszony a następnie przesiewany.
W ten oto sposób dojechaliśmy do pierwszego obiektu, który mieliśmy zwiedzić „od środka”, a mianowicie do wielkiego pieca. Po wyjściu z autobusu pierwsze, co dane było nam zauważyć to to, że nadal się nie ociepliło. Kolejną rzeczą było obowiązkowe założenie kasków – co prawda cieplej od nich jakoś się nam nie zrobiło, ale za to pewnie bezpieczniej (zwłaszcza jeden wydawał się być szczególnie chroniony – od środka miał wyrysowane przez poprzednich uczestników wycieczek wszelkie możliwe symbole natury mistyczno-religijnej).
Szkoda jednak, że nie dostarczono nam również odzieży ochronnej (przed zimnem) jak przewiduje to Kodeks Pracy.
Gdy wszyscy byli już gotowi na spotkanie z nieznanym, ruszyliśmy w parach, trójkach i gęsiego udając się w kierunku mgły, która niczym ta ze strefy mroku otaczała budynek wielkiego pieca. Przemykając się wśród oparów mogliśmy zaobserwować „cygarowate” wagony kolejowe, które znikały w budowli, do której zmierzaliśmy.
Wewnątrz, zgodnie z przewidywaniami temperatura nie była wyższa od tej na zewnątrz. Pomijając oczywiście fakt, że osoby znajdujące się bezpośrednio przy odcinku (o określonej długości), którym przepływa surówka z jednego z 4 otworów spustowych, musiały korzystać z ubiorów ochronnych stworzonych na bazie włókna szklanego (kiedyś byłby to azbest) w celu ochrony przed żarem. Oprowadzający wspomniał jeszcze o pojemności pieca (500t) oraz o przełożeniu znajdującej się w pomieszczeniu suwnicy (1 do 5), po czym udaliśmy się do „centrum sterowania”. Wędrując dookoła hali mogliśmy zobaczyć formy wlewków, ludzi uprzątających piasek, spychaczo-koparkę itp.
Kaski okazały się być bardzo przydatne, ze względu na kapiące z rur smary (bardzo brudną wodę?); z drugiej strony jednak trzeba było uważać na walające się wszędzie na podłodze przewody, rury, a także robić uniki przed płonącym w przejściu gazem czy uważać na chybotliwe kładki – jednym słowem na brak atrakcji nie można było narzekać.
Zanim dotarliśmy do sterowni, został nam pokazany fragment instalacji poczty pneumatycznej, którą pobrane próbki (z każdego wytopu) są przesyłane do laboratorium skąd w ciągu 1min uzyskiwane są oczekiwane wyniki (kilka z próbek udało nam się przemycić na zewnątrz – jedna w załączniku). W samej sterowni, poza osobami siedzącymi przy sporych rozmiarów pulpicie, komputerach i spoglądających na nas jak na ciekawostkę zoologiczną, zobaczyliśmy wyrysowany schemat huty z przeróżnymi wskaźnikami i lampkami określającymi aktualny stan przeprowadzanych procesów. Widoczny był tu również ekran wyświetlający obraz z kamery umieszczonej nad taśmociągiem podającym surowiec.
Po uzyskaniu odpowiedzi dotyczących sposobu dostarczania surowców, transportu surówki i odpadów (taśmociągi, kolej), ponownie przemykając się przez opary, wróciliśmy do autokaru.
W autobusie ponownie zrobiło się miło – tuż po zajęciu miejsc siedzących i włączeniu ogrzewania. Kolejnym etapem naszej wycieczki miała stać się stalownia. W trakcie jazdy dowiedzieliśmy się, że „niestety nie można pozbywać się odpadów tak, jakby się chciało” (prawdziwie proekologiczne podejście). W związku z tym, że kary za zanieczyszczanie środowiska są dosyć wysokie, żużel ze stalowni jest przerabiany i wykorzystywany później do budowy dróg; po zmieleniu jest on również wykorzystywany do produkcji cementu. Z innych sposobów ochrony środowiska przez hutę, prowadzący wymienił jeszcze oczyszczalnie ścieków przy każdym wydziale (zamknięty obieg wody) oraz elektrofiltry stosowane jako ochronę przed pyłami.
Przewodnik poinformował nas, że w stalowni produkowane są stale zwykłe, podwyższonej jakości oraz stale konstrukcyjne, a wytop w konwertorze trwa od 24 do 30 min. Do konwertera wprowadza się surówkę o temp. 2000°C, oraz inne składniki – w zależności od rodzaju stali jaką pragnie się uzyskać. Dodanie złomu stalowego powoduje obniżenie temperatury konwertora do 800°C. Po uzyskaniu odpowiedniego składu, następuje przewietrzanie 95% tlenem (pod ciśnieniem 12Atm) – temperatura w konwertorze wzrasta do 2400°C. W przypadku awarii następuje automatyczne przełączenie i tlen dostarczany jest ze zbiorników awaryjnych.
Wyjście z pojazdu wiązało się z kolejnym termicznym szokiem. Zaraz potem weszliśmy do hali stalowni, wspięliśmy się po mocno wysłużonych (wyszczerbionych) stopniach i już z oddali mogliśmy zobaczyć z wolna kiwający się, gruszkowaty kształt konwertora. Tuż pod nim widoczny był wagon-platforma ze zbiornikiem, do którego z każdym wahnięciem gruszki wylewał się żużel powstający w czasie reakcji. Co prawda czasami (czyt. prawie zawsze) nie trafiał on do zbiornika, tylko gdzieś obok, ale dzięki temu proces ten stawał się nieco bardziej widowiskowy, a przez to i ciekawszy. Najbardziej interesujący był moment, w którym konwerter przechylał się w naszą stronę. Można było sobie wówczas przypomnieć, iż nie jesteśmy w piekle dziewięciu światów i coś takiego jak temperatury nieujemne nadal istnieje. Staliśmy i patrzyliśmy na kolejne etapy produkcji (tj. zasyp, przewietrzanie itd.), do momentu aż zdecydowana większość stwierdziła, że choć jest to arcyciekawe urządzenie, to jednak odmrożone stopy też coś znaczą – wróciliśmy do autokaru.
Kolejny punkt programu obejmował zwiedzanie walcowni ciągłej kęsów, obejrzenie zgniataczy itp. Ze względu na panujący hałas, niemożliwe było wysłuchanie tego, co miał nam do przekazania oprowadzający. Mogliśmy jedynie iść – to wdrapywać się po niezliczonych schodkach, to znów schodzić i obserwować kolejne stadia powstawania w procesie ciągłym kształtowników. Ciekła stał jest zalewana we wlewniach; po zalaniu wlew trafia na striperówki gdzie następuje wyciąganie, a następnie wędrują do pieców wlewniczych, gdzie są rozgrzewane do temperatury 1260°C. Później są zgniatane do odpowiedniej średnicy, cięte palnikami plazmowymi (w zależności od zamówienia) i trafiają na składowisko wyrobów gotowych. Walcownia duża produkuje szyny i kształtowniki, które również uzyskuje się w walcowni średniej.
W autobusie przewodnik opisał nam pokrótce sposób badania szyn kolejowych (opuszcza się na nie ciężar o masie 250kg i bada wygięcie oraz wytrzymałość) oraz wymienił rodzaje wytwarzanych szyn (545, 560, 590, szyny tramwajowe).
Huta eksportuje swoje wyroby do 73 krajów świata (Arabii, Brazylii itd.). Rocznie opuszcza ją 3,6mln t stali. Półwyroby – ze zgniatacza i cos-u stanowią 2mln t. Ostatnia uzyskaną informacją były dane na temat zatrudnienia – obecnie zatrudnionych jest 5400 osób, pracujących na trzech zmianach, przy czym na dziesięciu pracowników czterej to pracownicy umysłowi.
Wycieczka na pewno spełniła swoje cele – zapoznania z procesami technologicznymi huty stali i utkwi w pamięci wszystkich na niej obecnych (wiedza wręcz do niej przymarzła).

sobota, 9 lipca 2011

Fotosy

W ramach poszukiwań oryginalnej płytki z Windows XP Prof. znalazłem kilka starych płytek z imprezami różnej maści i kolorytu ze zdjęciami mniej lub bardziej legalnymi. Mniejsza o to że na niektórych seriach z konwentów pojawiałem się 2 czy 3 razy jako tło na sali w której odbywały się jakieś prelekcje związane z tematem rpg. Nie wszędzie i nie zawsze należy być na pierwszym miejscu, choć fotosy z zawodów w dotarciu jako pierwszym do koryta (w postaci michy z zawartością) na czworakach w ramach konkursu na sołtysa (w którym to nie brałem udziału) będą stanowić miłe pamiątki z przeszłości.
Przy okazji znalazłem też archiwum ze ściągniętymi witrynami związanymi z szeroko pojętą ezoteryką. W tym m.in. Templum Irreligiosus z co ciekawszymi tekstami różnych osób. Żal że kiedyś nie zrobiłem zrzutu stron Bast, która wyemigrowała do Izraela po zmianie personaliów. Widać oświeciło ją na tyle by stwierdzić że nawet kopie siebie stanowiące formę swoistego firewalla mogą nie pomóc w pewnych przypadkach. Dawne czasy, dawne dzieje... Ale kusi mnie olać wszelkie prawa i wrzucić gdzieś nielegalnie cały portal...
Płytki z Windows XP nie znalazłem. Ale mam nadzieję że się jakiś obraz ściągnie do jutra, tylko trzeba będzie rozkręcić kompa żeby dostać się do nalepki.

piątek, 1 lipca 2011

Wino

Jak wino to tylko czerwone
Jak krew i róża dojrzałe
Na zimno czasem podane
Ze sztuką mięsa wspaniałe

Jak wino to tylko razem
Jak wieczna chwila dzielone
Dobre na pożądanie
Uracza bukietu czarem

Jak wino to tylko gronowe
Jak źródło myśli i słowa
W kielichu skrystalizowane
Poglądem półsłodkich marzeń

wtorek, 21 czerwca 2011

<znik>

T.Baranowski
Skąd się bierze woda sodowa

wtorek, 17 maja 2011

Wieczór

jesteś tu zawsze
wszędzie i wokół
w iluzjach muz
i tekstach Apolla

dotknięcia malach
działających w świetle
działających w mroku
pozostawiają sińce
interpretacyjnych
znaczeń

a ja
uciekam
od świadomości
życia
w pustkę
pogoni

z uśmiechem
   skazańca
      który
       tępe
        cierpienie
         zakończyć
              chce
                we
                 własnej
                  klatce
                       .
                       .
                       .

południe witam niepoświęconą palmą w wazonie
solą i resztką wydmuszek po kocie
przed nimi fragment ametystowej geody
nieobrobiony podparty kamień ze świecą
wokół sześć różowego kwarcu kryształów
bez obróbki wszak ku temu doskonałe
pod nimi zamieszanie stolika małe

na zachodzie okno mam na świat
nad nim tomy papierowych krat
kolorowych krain moc
czarodziejskiej magii koc
stal mieczy pod gwiazdami
kłamstwa zwane historiami
czasem coś co prawdą jest
to jest zachód
też to wiesz

na północy kule trzy
   świeca
   obsydian
   lampa
do tego świeczniki
kryształowe kamyki
trzy wiklinowe koszyki

zaś na wschodzie siedzę ja
nad sobą jesienne liście mam
pod sobą starą wersalkę
po lewej dymiącą lampę

i taki bywa wszak
świat klatki
w której sam
choć z kotem
przed
niewidzialnym
nienamacalnym
niesłyszalnym
wesołego
szczura
gram

wtorek, 8 marca 2011

Ochrona

Ludzie często wierzą. W coś. Komuś. Sobie. A czasem nie.
Tylko jak to ująć w słowa?
Wiarę w coś co jest "poza" świadmością, co ich strzeże. Chroni. Otacza.
Forma. Abstrakt. Pojęcie.
Niektórzy wychowywani są by wierzyć że to Bóg. Opatrzność. Niektórzy uważają że to Jezus lub Budda.
Abstrakt. Forma. Opis.
Fragment własnego umysłu. Któremu się ufa, że ochrania wewnętrzne "ja". Który jest tarczą przeciw złu. Zaufanie, pewność i wiara są tu najważniejsze.
Ale... nie zmienia to zasady działania. Formy. Abstraktu. Któremu nadaje się znaczenie ochronne. Elementowi nadświadomości. Tkwiącemu i wyuczonemu. Nadal będącego częścią umysłu wierzącej osoby. Częścią łączącej się z innymi nadświadomości, poprzez wymieniane programowane "chi". Programowane i wymieniane. Utwierdzające w wierze i przekonaniu jeśli jest w grupie. Odbierającego wątpliwości. Działającego na umysł wierzący w ochronę z zewnątrz. Według reguł świata Stwórcy. Reguł, w tym fizyki. Zasad na jakich funkcjonuje umysł.
Czasem wystarczy dojrzeć w sobie buddę, jak działał jego umysł gdy dochodził do wniosków które prowadziły do Jego nauk. Czasem trzeba uznać się za posłańca - "anioła" - w medytacji która jest jednym z zalążków tworzenia symboliki stupy. W świadomym umyśle.
Choć... Może się mylę.
Gdy nikt ci nie wierzy i zastanawiasz się czemu ktoś miałby kazać ci znienawidzić przyjaciół i rodzinę by za nim pójść, rozwiązanie wydaje się oczywiste - bo ci nie wierzą. W to co dla ciebie jest codzienną oczywistością. W pójście niezależną od wszystkich drogą poszukiwania własnej osobowości w świecie na którym było i jest wiele cierpienia. Gdy nienawiść staje się powodem odrzucenia innych pozostaje świat. Świat przyrody, świat Stwórcy, który nie kłamie bo jest jaki jest. Zaczyna wierzyć się w świat. Taki jaki jest. Groźny, niebezpieczny, a jednocześnie taki, który pozwolił na istnienie cywilizacji ludzi. Rozwój technologii. Zabawy w dzieciństwie.
Wyobrażam sobie siebie patrzącego na zachód, na płynącą wodę, czasem morze, czasem wodospad, zwierzęta które się w niej bawią i pływają. Żyją. Patrzę na siedzącego siebie w swoim własnym umyśle z kryształem, dwudziestościanem foremnym, czasem kielichem, ze świadomością przestrzeni.
Nie przestając patrzeć na zachód, zaczynam patrzeć na siebie na północy. Z kryształem, sześcianem. Czasem kulą. Na skały, las... Polanę. Zwierzęta. Tańce. Ze świadomością energii zamkniętej w materii. Wokół. We wszystkim. Ze świadomością zawartych znaczeń dwóch odwróconych trójkątów w heksagramie. Zawartych w nim alchemicznych symboli żywiołów. Ze świadomością matematycznej doskonałości sześciokąta foremnego w wypełnianiu przestrzeni. Ze zrozumieniem że Haniel, "anioł" dnia szóstego, piątku, Wenus, tworzył świat i jest kabalistycznym patronem miłości.
Nie przestając poprzednich patrzę na siebie na wschodzie. Na tle pochmurnego nieba, przecinanego błyskawicami. Wiatrem. Czasem bezchmurnego z ptakami i ich głosami. Z kryształem, ośmiościennym. Ze świadomością koła czasu, przypadkowością i celowością zdarzeń. Błyskawicami woli uderzającej czasem niespodziewanie i bez celu. A czasem tak się tylko wydaje. Błyskawicami impulsów nerwowych i pola elektromagnetycznego ciała stanowiącego o samoświadomości.
Wciąż patrząc na zachód, północ i wschód zaczynam patrzeć na południe, piaski pustyni, Słońce. Siedzę tam z kryształem, czworościanem foremnym. Wśród gorących piasków z piramidami w tle. Myślę o czterech ścianach kryształu. Czterech wymiarach.
Siedzę patrząc wokół tworząc i widząc w eterze. W swoim umyśle. Trzymając w ręku kryształ górski. Dwunastościan foremny.
Jestem sam. Jestem wokół wszystkim co widzę. Umysłem tworzącym formy. Nadającym formy. Rozumiejącym abstrakcje. Tworzącym i uświadamiającym sobie reguły i zależności między nimi.
I zaczynam wierzyć że jest coś poza mną.

poniedziałek, 7 marca 2011

Medytacja

Dharani Buddy Wajroczany

NAMO BAGAŁATI
SARŁA DURGA TIPARI ŚODANA RADZAJA
TATHAGATAJA
ARHATE SAMJAK SAMBUDAJA
TEJATA
OM ŚODANE ŚODANE
SARŁA PAPAM BIŚODANI
ŚUDE BUŚUDE
SARŁA KARMA AŁARANA BIŚUDE SOHA
Przypomnienie tej Dharani wyzwala z niższych stanów. Kiedy się ją czyta lub nosi przy sobie, chroni przed śmiercią w wypadku. Związek z tą mantrą wyzwala z niższych stanów. Wszyscy, którzy ją usłyszą ], postępując do przodu osiągną stan Buddy Wajroczany.

czwartek, 3 marca 2011

Czwartek

1948: Irena Kwiatkowska w sztuce „Seans” (fot. arch. PAP)
Irena Kwiatkowska
zmarła dziś rano,
w wieku 98 lat.
Aktorka o której
warto wspomnieć.
@->-----

OM A HUM BENZA GURU PEMA SIDDHI HUM

środa, 2 marca 2011

Dharani Sutry Życia

OM NAMO BAGAŁATE
APARAMITA AJUR DJANA SUBINI TSITA
TEDZO RADZAJA
TATHAGATAJA
ARHATE SAMJAKSAMBUDDAJA
TEJATA
OM PUNJE PUNJE MAHA PUNJE
APARAMITA PUNJE
APARAMITA PUNJE
DZIANA SAMBARO PATSITE
OM SARŁA SAMKARA PARI ŚUDE
DARMATE GANGANA
SAMUDGATE SOBAŁA BIŚUDE
MAHANAJA PARIŁARE SOHA
Milion Buddów zgodnie wypowiedziało tę dharani. Ten kto ją pisze, czyta lub dotyka będzie żył 100 lat i miał kwitnące życie. Nie popadnie w 3 niższe stany, a także nie urodzi się w miejscu, gdzie nie miałby możliwości praktykowania Dharmy.
Wyrecytowanie tej dharani 1 raz przynosi taką zasługę jak przepisanie zbioru 84 000 Nauk Buddy. Wszystkie szkodliwe czyny i 5 czynów niezmierzonych następstw będą oczyszczone, nawet gdyby były tak potężne jak góra. Złośliwe duchy wszelkiego rodzaju, rakszasy jedzące ludzkie mięso nie będą w stanie nam zaszkodzić.
Wielcy królowie 4 kierunków i światowi bogowie będą czuwać nad nami. Otrzymamy przepowiednie 29 milionów Buddów odnośnie czasu w którym osiągniemy Stan Buddy. Odrodzimy się na polach wielkiej szczęśliwości i będziemy w stanie wejść do wszystkich krain Buddów. Nie odrodzimy się jako kobieta. Ptaki, sarny, wszystkie zwierzęta, które usłyszą tę dharani zwrócą się ku Oświeceniu. Ofiara z klejnotów wypełniająca 1000 przestrzeni i dar 1 złotówki dla wyrecytowania tej dharani wyrażają tę samą wspaniałomyślność. Można ofiarować Zwycięzcom i wszystkim żyjącym istotom 7 cennych substancji podobnych do Góry Meru, można policzyć krople oceanu, lecz nie można opisać zasług wynikających z recytowania tej dharani. Ofiara dla wszystkich Zwycięzców i ofiary dla czytania tej dharani są tym samym. Zostało powiedziane, że wszystko jest Prawdą dla tego, kto nie posiada dualnego umysłu. Czyli dla tego, kto nigdy nie wątpi.
Ze swej strony dodam. Wszystko jest Prawdą dla Tego kto potrafi zinterpretować poprawnie każdy tekst, czy to fantastyki, powieści faktu, czy Biblii, oraz odnieść go do rzeczywistości w której istnieje. Bez względu na to czy to piosenka religijna czy zwyczajny pop lub rock. We wszystkim są fragmenty działających egregorów, bóstw dla niektórych, przekazujących informację.
Niech pojmuje kto potrafi.

sobota, 26 lutego 2011

Medytacja

Medytacja jako połączenie różnych form w umyśle medytującego czasem jest oparta o opis i przekaz kogoś kto mówi o tym jak należy medytować. Niestety przekazujący często zapomina o podstawie - o tym, że to co opisuje zbudowane jest o istniejący w jego świadomości model świata, którego fragmenty są powiązane w pewien, logiczny dla niego sposób, w którym pojedyncze formy wyobrażeń, nabierają dodatkowych znaczeń symbolicznych w czasie wizualizacji.
Dlatego też, każdy opis medytacji który ktoś proponuje, powinien być poprzedzony próbą wprowadzenia innej osoby w świat, w którym istnieje medytacja, tak aby każdy element który się w niej pojawi był jasny i zrozumiały dla medytującego. Przede wszystkim powinien mieć on wiedzę na temat elementów które się w niej pojawiają i to nie tylko wiedzę o ich symbolice, ale także o ich budowie. Czym są i czym nie są.
Forma pseudoprzestrzenna pojawiająca się w czasie wizualizacji jest rozwinięciem elementów konceptualnych powiązanych z prostymi symbolami. Dlatego wykorzystanie w wizualizacji liter jest opcją z którą warto się zapoznać. Po zrozumieniu znaczenia każdej z nich i alfabetu z którego się w czasie niej korzysta. Przy czym należy pamiętać, że przestrzenne tablice i kostki literowe są w stanie być równie niebezpieczne jak sigille chaotów nie rozumiejących skutków ubocznych dodatkowych znaczeń swoich tworów.

Dharani Amoghapaszy Avalokiteśvary

Rysunek przedstawiający Amoghapaszę Avolotiteśvarę
Om
amogha-padma-pasa-krodhakarsaya
praveshaya
maha-pashupati-yama-varuna-kuvera
brahma-vesa-dhara
padma-kula-samayan
hum hum
Ktokolwiek recytuje tę dharani osiągnie 20 rodzajów błogosławieństw w tym życiu i 8 w chwili śmierci.
Om amogha vijaya hum phat
Mantra serca Amoghapaszy Avalokiteśvary

wtorek, 22 lutego 2011

Pytanie

Po co wymyślać cięte riposty na tępe prowokacje?
Uderzając tępota tępi się coraz bardziej i coraz bardziej jest dostrzegalna.
Błogosławieni cisi...

sobota, 19 lutego 2011

Mantra Buddy Padmanetry

NAMO RATNATRAJAJA NAMAH ARJA PADMANETRAJA TATHAGATAJA
NAMO SARVA NIVARANA WIKSZAMBHINI BODHISATTWAJA
TEJATA OM
TARA TARA
TIRI TIRI
TURU TURU
KARA KARA
KIRI KIRI
KURU KURU
BHARA BHARA
BHIRI BHIRI
BHURU BHURU
NAJA NAJA
KURU KURU
MOKSZA APAJA SVAHA
DZWALANA WAHINI
NIBHE SVAHA
SARVA TATHAGATA ADHISTHITE SVAHA
MAMA SARVA SATTWANAM CA SVAHA
Jeśli ktoś recytuje tę mantrę 108 razy dziennie przez siedem kolejnych dni, będzie wolny od całej złej karmy. Umysł zostanie oczyszczony. Nigdy nie zachoruje na choroby oczu, nosa, języka, uszu i całego ciała. We wszystkich przyszłych żywotach będzie widział Buddów, słuchał Dharmy i ostatecznie osiągnie Oświecenie.

niedziela, 13 lutego 2011

Menu

  1. mazidło margarynowo-kakaowe ze śladową domieszką orzeszków zwane szumnie masłem orzechowym
  2. serek topiony bezsmakowy
  3. ząbek czosnku
  4. cytryna
  5. kawa z imbirem i cynamonem
I po śniadaniu.
Czuję się łyso po wczorajszych eksperymentach.

sobota, 12 lutego 2011

Dharani ochrony

NAMA NAWANA WATINAM
TATHAGATA GAMGANAM
DIWALUKANAM KOTNI JUTASZATASAHA SARNAM
OM BO BO RI
TSARI NI TSARI
MORI GORI TSALA ŁARI SOHA
Jeśli stale recytuje się tę mantrę i składa się jej ofiary lub nosi ją przy sobie, będzie nas chroniła w złych stanach. Lęki i strachy rozpuszczą się. Jeśli recytuje się tę mantrę, lub o niej mówi będą oczyszczone czyny z ich niezmierzonymi następstwami oraz zasłony umysłu. Wszyscy Zwycięzcy będą nas chronić. Strażnicy i Czenrezig będą czuwać nad nami. Bóstwa oraz ci z którymi mamy związek poprzez inicjację zbiorą się wokół nas, aby nam pomóc. W Sutrach są zawarte niezliczone korzyści.

czwartek, 10 lutego 2011

Zmierzch


Obłuda
Zawsze bałeś się ludzi
Twój przyjaciel cię znudził
Zimny pot cię oblewał
Kiedy drogę do nieba chciałeś skrócić
Twoje piekło na ziemi
Próbowałeś odmienić
Choć szukałeś ochrony
Matki, ojca, żony
Twoje słońce nie mogło zaświecić
Przed wystawą sklepową
Rośnie głowa za głową
Przy dwunastu ekranach
Cześć oddają od rana
Nowym bogom, nowym bogom
Gdzie te schody do nieba
Na to nabrać się nie da
Żaden człowiek co myśli
Chyba, że mu się przyśni
Tylko to pozostawmy już jemu
Tylko to zostawmy już jemu
Na twarzach ludzi obłuda
Rezygnacja i nuda
Śmiech podszyty zwątpieniem
Nierealnym pragnieniem, że
Tym razem coś musi się udać
Zaparzam kawę w ekspresie żując kwaśne owocowe żelki.
Powoli robi się ciemno. Nad drzwiami bocznego wejścia do liceum widzę przez okno zapaloną lampę.
Okien nie rozświetla nic.
I takie jest życie. Z bocznymi drzwiami oświecenia. Wyciemnionym gmachem pełnym wiedzy. I światełkiem na uboczu. Światełkiem, które prowadzi z ciemnego podwórza do ciemnego gmachu.
Czy strach przed ciemnością jest tym co trzyma w oświetlonych drzwiach? Czy jest coś więcej wewnątrz lub na zewnątrz?
Zapaliła się druga lampa.
Idę po kawę.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Dharani Czystego, Promieniującego Światła


Patrząc na tego faceta powyżej, czyli interpretację malarską na temat Jezusa Chrystusa, Mesjasza - tylko czemu bez czarnych, kręconych włosów... - przeczytaj tekst po prawej. Przynajmniej tyle jesteś mu winien żyjąc w tym podobno chrześcijańskim kraju. Może uda Ci się go wyciągnąć z niższych stanów, do których doprowadzają go gwałcący dzieci księża. A nóż w końcu raczy ruszyć tyłek i wykończy demoniszcza różnego autoramentu i proweniencji. Ostatecznie.
A potem zrób to jeszcze raz dla tego faceta poniżej. Mahometa. Proroka. Może go też wyciągnie z piekła do którego wpychali go chrześcijanie, co pozytywnie wpłynie na świat. Jego i innych. Na tyle, że zacznie mordować naprawdę niewierne demoniszcza, które co prawda m.in. wzywają Jezusa czy ojca, w niektórych rejonach świata pewnie też Allaha, ale tak naprawdę łżą i przysparzają cierpień wszystkim żyjącym.
NAMA SAPTANEN
SAMJAK SAMBUDDHA KORDINEN
PARIŚUDEMANASI
ABETSINTA TRATITTRA TUNEN
NAMO BAGAŁATE
AMRITA AJUR KASE
TATHAGATA SE
OM SARŁA TATHAGATA ŚUDI
AJUR BIŚODANI
SAMHARA SAMHARA
SARŁA TATHAGATA BIRJAWALE NATRIATI SAMHARA AJU SARA SARA
SARŁA TATHAGATA
SAMAJA
BODHI BODHI
BUDDHE BUDDHE
BODHAJA BODHAJA
MAMA SARŁA PAPAM AŁARANA BIŚUDE
BIGATAMALAM
TSARASU BUDDA BUDDHE HURU HURU SOHA
OM SARŁA TATHAGATA MALA BIŚODANI
RUDAWALE TRATISAMGARE TATHAGATA DATU DARE
DARA DARA
SENDARA SENDARA
SARŁA TATHAGATA ADHI KTANA ADHIKTITE SOHA
Istota mantry
Jeżeli recytuje się tę mantrę codziennie z wiarą i czystością serca, bez względu na miejsce odrodzenia, nie przeżyje się malejącego szczęścia. Nastąpi odrodzenie w doskonale czystych obszarach, będzie się pamiętało poprzednie żywoty. Ta mantra chroni przed śmiercią w wypadku i oczyszcza zasłony umysłu. Jeżeli się tę mantrę 777 razy, myśląc przy tym o zmarłym, będzie on wyciągnięty z niższych stanów i odrodzi się w wyższych. Nigdy więcej nie powróci do niższych obszarów. Zostało powiedziane, że w końcu urzeczywistni się stan Buddy.

niedziela, 6 lutego 2011

Rewizyta

Po obiedzie u rodziców po 14, krótka rewizyta u Lucyferka połączona z instalacją i konfiguracją paru programów. Kot Paździoch pija kawę. Może dlatego wydaje się nieco psychotyczny. Po 17 wróciłem do domu z pierożkami z kapustą i grzybami, które dostałem w drodze powrotnej od matki.

Śniadanie

Śniadanie na czacie po krótkim instruktażu dla Łukasza na gg jak zainstalować kamerkę.
  1. kawałek żółtego sera typu gouda
  2. sucha kromka chleba
  3. zimna, wczorajsza kawa z imbirem i cynamonem

sobota, 5 lutego 2011

Wizyta

Wizyta Piotrka i Łukasza. Rozmowę o kotach własnych należy uznać za udaną zważywszy na zdobycie informacji iż kot Paździoch obżera się karmą dla psów z Biedronki w cenie około 3 zł za 1,2 kg. Skład ten sam co karmy dla kotów. Pozbyłem się starej kamerki Sansuna.
No to sru.