Ludzie często wierzą. W coś. Komuś. Sobie. A czasem nie.
Tylko jak to ująć w słowa?
Wiarę w coś co jest "poza" świadmością, co ich strzeże. Chroni. Otacza.
Forma. Abstrakt. Pojęcie.
Niektórzy wychowywani są by wierzyć że to Bóg. Opatrzność. Niektórzy uważają że to Jezus lub Budda.
Abstrakt. Forma. Opis.
Tylko jak to ująć w słowa?
Wiarę w coś co jest "poza" świadmością, co ich strzeże. Chroni. Otacza.
Forma. Abstrakt. Pojęcie.
Niektórzy wychowywani są by wierzyć że to Bóg. Opatrzność. Niektórzy uważają że to Jezus lub Budda.
Abstrakt. Forma. Opis.
Fragment własnego umysłu. Któremu się ufa, że ochrania wewnętrzne "ja". Który jest tarczą przeciw złu. Zaufanie, pewność i wiara są tu najważniejsze.
Ale... nie zmienia to zasady działania. Formy. Abstraktu. Któremu nadaje się znaczenie ochronne. Elementowi nadświadomości. Tkwiącemu i wyuczonemu. Nadal będącego częścią umysłu wierzącej osoby. Częścią łączącej się z innymi nadświadomości, poprzez wymieniane programowane "chi". Programowane i wymieniane. Utwierdzające w wierze i przekonaniu jeśli jest w grupie. Odbierającego wątpliwości. Działającego na umysł wierzący w ochronę z zewnątrz. Według reguł świata Stwórcy. Reguł, w tym fizyki. Zasad na jakich funkcjonuje umysł.
Czasem wystarczy dojrzeć w sobie buddę, jak działał jego umysł gdy dochodził do wniosków które prowadziły do Jego nauk. Czasem trzeba uznać się za posłańca - "anioła" - w medytacji która jest jednym z zalążków tworzenia symboliki stupy. W świadomym umyśle.
Choć... Może się mylę.
Ale... nie zmienia to zasady działania. Formy. Abstraktu. Któremu nadaje się znaczenie ochronne. Elementowi nadświadomości. Tkwiącemu i wyuczonemu. Nadal będącego częścią umysłu wierzącej osoby. Częścią łączącej się z innymi nadświadomości, poprzez wymieniane programowane "chi". Programowane i wymieniane. Utwierdzające w wierze i przekonaniu jeśli jest w grupie. Odbierającego wątpliwości. Działającego na umysł wierzący w ochronę z zewnątrz. Według reguł świata Stwórcy. Reguł, w tym fizyki. Zasad na jakich funkcjonuje umysł.
Czasem wystarczy dojrzeć w sobie buddę, jak działał jego umysł gdy dochodził do wniosków które prowadziły do Jego nauk. Czasem trzeba uznać się za posłańca - "anioła" - w medytacji która jest jednym z zalążków tworzenia symboliki stupy. W świadomym umyśle.
Choć... Może się mylę.
Gdy nikt ci nie wierzy i zastanawiasz się czemu ktoś miałby kazać ci znienawidzić przyjaciół i rodzinę by za nim pójść, rozwiązanie wydaje się oczywiste - bo ci nie wierzą. W to co dla ciebie jest codzienną oczywistością. W pójście niezależną od wszystkich drogą poszukiwania własnej osobowości w świecie na którym było i jest wiele cierpienia. Gdy nienawiść staje się powodem odrzucenia innych pozostaje świat. Świat przyrody, świat Stwórcy, który nie kłamie bo jest jaki jest. Zaczyna wierzyć się w świat. Taki jaki jest. Groźny, niebezpieczny, a jednocześnie taki, który pozwolił na istnienie cywilizacji ludzi. Rozwój technologii. Zabawy w dzieciństwie.
Wyobrażam sobie siebie patrzącego na zachód, na płynącą wodę, czasem morze, czasem wodospad, zwierzęta które się w niej bawią i pływają. Żyją. Patrzę na siedzącego siebie w swoim własnym umyśle z kryształem, dwudziestościanem foremnym, czasem kielichem, ze świadomością przestrzeni.
Nie przestając patrzeć na zachód, zaczynam patrzeć na siebie na północy. Z kryształem, sześcianem. Czasem kulą. Na skały, las... Polanę. Zwierzęta. Tańce. Ze świadomością energii zamkniętej w materii. Wokół. We wszystkim. Ze świadomością zawartych znaczeń dwóch odwróconych trójkątów w heksagramie. Zawartych w nim alchemicznych symboli żywiołów. Ze świadomością matematycznej doskonałości sześciokąta foremnego w wypełnianiu przestrzeni. Ze zrozumieniem że Haniel, "anioł" dnia szóstego, piątku, Wenus, tworzył świat i jest kabalistycznym patronem miłości.
Nie przestając poprzednich patrzę na siebie na wschodzie. Na tle pochmurnego nieba, przecinanego błyskawicami. Wiatrem. Czasem bezchmurnego z ptakami i ich głosami. Z kryształem, ośmiościennym. Ze świadomością koła czasu, przypadkowością i celowością zdarzeń. Błyskawicami woli uderzającej czasem niespodziewanie i bez celu. A czasem tak się tylko wydaje. Błyskawicami impulsów nerwowych i pola elektromagnetycznego ciała stanowiącego o samoświadomości.
Wciąż patrząc na zachód, północ i wschód zaczynam patrzeć na południe, piaski pustyni, Słońce. Siedzę tam z kryształem, czworościanem foremnym. Wśród gorących piasków z piramidami w tle. Myślę o czterech ścianach kryształu. Czterech wymiarach.
Siedzę patrząc wokół tworząc i widząc w eterze. W swoim umyśle. Trzymając w ręku kryształ górski. Dwunastościan foremny.
Jestem sam. Jestem wokół wszystkim co widzę. Umysłem tworzącym formy. Nadającym formy. Rozumiejącym abstrakcje. Tworzącym i uświadamiającym sobie reguły i zależności między nimi.
I zaczynam wierzyć że jest coś poza mną.
Nie przestając patrzeć na zachód, zaczynam patrzeć na siebie na północy. Z kryształem, sześcianem. Czasem kulą. Na skały, las... Polanę. Zwierzęta. Tańce. Ze świadomością energii zamkniętej w materii. Wokół. We wszystkim. Ze świadomością zawartych znaczeń dwóch odwróconych trójkątów w heksagramie. Zawartych w nim alchemicznych symboli żywiołów. Ze świadomością matematycznej doskonałości sześciokąta foremnego w wypełnianiu przestrzeni. Ze zrozumieniem że Haniel, "anioł" dnia szóstego, piątku, Wenus, tworzył świat i jest kabalistycznym patronem miłości.
Nie przestając poprzednich patrzę na siebie na wschodzie. Na tle pochmurnego nieba, przecinanego błyskawicami. Wiatrem. Czasem bezchmurnego z ptakami i ich głosami. Z kryształem, ośmiościennym. Ze świadomością koła czasu, przypadkowością i celowością zdarzeń. Błyskawicami woli uderzającej czasem niespodziewanie i bez celu. A czasem tak się tylko wydaje. Błyskawicami impulsów nerwowych i pola elektromagnetycznego ciała stanowiącego o samoświadomości.
Wciąż patrząc na zachód, północ i wschód zaczynam patrzeć na południe, piaski pustyni, Słońce. Siedzę tam z kryształem, czworościanem foremnym. Wśród gorących piasków z piramidami w tle. Myślę o czterech ścianach kryształu. Czterech wymiarach.
Siedzę patrząc wokół tworząc i widząc w eterze. W swoim umyśle. Trzymając w ręku kryształ górski. Dwunastościan foremny.
Jestem sam. Jestem wokół wszystkim co widzę. Umysłem tworzącym formy. Nadającym formy. Rozumiejącym abstrakcje. Tworzącym i uświadamiającym sobie reguły i zależności między nimi.
I zaczynam wierzyć że jest coś poza mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz